Wyruszyłem z Gdańska Górki Zachodnie port AZS w asyście przyjaciół, znajomych i Marynarki Wojennej. Początkowo był bardzo fajny wiatr niestety 2 dnia już zgasł i bujałem się na fali. Nie jest to przyjemna sprawa, nie da się nic zrobić, łódką rzuca na wszystkie strony i mało regularnie.
Jakoś dotarłem, dobujałem się do Bornholmu, dostałem fajny wiatr i żeby go wykorzystać płynąłem 2 doby na ful. Pierwszym wyzwaniem było przebrnięcie przez rutę powyżej BH. Podlegało to na zwolnieniu, przyśpieszaniui lekkiej korekcie kierunku ponieważ wszystkie pracujące statki płyną wzdłuż autostrady a ja przecinam ją w poprzek.
Następnym wyzwaniem było rondo dla statków,skręt w prawo i nocne przejście pod oświetlonym mostem łączącym Danię ze Szwecją którego wysokość nad wodą to 55 metrów. Musiałem trzymać się wyznaczonego szlaku oznaczonego zielonymi i czerwonymi bojami. Most jest majestatyczny a w nocy nawet przerażający. Przechodziłem tamtędy przy bardzo silnym wietrze tylko na foku.
Cała następca doba bez zmrużenia oka,żeby wykorzystać dobry wiatr. Od 0400 zaczyna padać deszcz ale już widzę wyjście z zatoki i zakręt w lewo,żeby przejść najwęższe miejsce pomiędzy Danią a Szwecją i dalej ma być już łatwiej.
Niestety zmiana kierunku wiatru pokrzyżowała moje plany. Nie byłem w stanie przejść bezpiecznie obok Helsingorgu więc zrobiłem zwrot, cofając się chciałem nabrać wysokości, żeby spokojnie przejść to bardzo ruchliwe zwężenie. Neptun miał niestety inne plany. Ten manewr niczego mi nie dał więc stwierdziłem, że odpalę silnik i pomogę sobie w ten sposób turbo-żaglem. I tu zaczęły się problemy śruba załapała jakieś śmieci i nie dało się z tych tarapatów wyjść cało, używanie biegu wstecznego niczego nie zmieniło. Za to czas uciekał a wiatr skutecznie spychał mnie na skały.
Jedynym rozsądnym dla mnie rozwiązaniem było rzucenie kotwicy na 100 metrowej linie. Uratowałem łódkę przed skałami ale w miejscu niebezpiecznym i niedozwolonym do stania na kotwicy. Czekając na zmianę kierunku wiatru, żeby można było ruszyć dalej doczekałem się na policję (2 dni). Nie było tak jak u nas – mandat i proszę odpłynąć. Wypytali jak do tego doszło, że tu stoję i o inne interesujące ich informacje. Szczęście w nieszczęściu lina kotwiczna pękła. Policjanci staneli na wysokości zadania, odebrali ode mnie cumę, wyciągnęli mnie na bezpieczną wodę zmienili cumę na super mocną i odholowali mnie do portu. Spisali protokół i życzyli mi pogody ducha i szczęścia w dalszej podróży. Jestem wdzięczny policji szwedzkiej za bardzo życiowe A zarazem profesjonalne podejście do mojej sprawy i osoby. I oczywiście za pomoc.
Jestem wdzięczny policji szwedzkiej za bardzo życiowe A zarazem profesjonalne podejście do mojej sprawy i osoby. I oczywiście za pomoc.